12/29/2014

[127]

Siemanko,
Święta minęły spokojnie, ale trochę produktywnie. Z biologii powtórzyłem (znowu) biochemię i cytologię, a z chemii zrobiłem kwasy karboksylowe. Jutro z samego rana (koło 12) do lekarza, a potem nauka! Jeszcze nie wiem, za co się wziąć, ale chyba wirusy i inne paskudztwa, bo metabolizm dość dobrze pamiętam (zrobiłem cały z Campbella jeszcze w wakacje po pierwszej klasie). A z chemii czas na estry i potem izomerię. Najważniejsze, że już około 2/3 organicznej mam za sobą. Może nawet uda się do końca przerwy zrobić całość, kuszące... Niestety wcale nie ruszyłem matmy, bardzo brzydko, muszę się poprawić.
W ogóle ostatnio przez Warszawę i te dni wolne strasznie rozregulowałem sobie rytm dobowy. Od dwóch tygodni kładę się spać koło 3-4 w nocy, a wstaję o 2 po południu. Ciekawie będzie, jak wolne się skończy i znowu zacznie się wstawanie naprawdę rano. Policzyłem, że w sumie przez ciągłe 26 dni nie byłem bądź dopiero nie będę w szkole (od 11.12 do 6.1 włącznie).
Ostatnio coraz częściej nachodzą mnie myśli, że tracę rok, w którym mógłbym już studiować, a zamiast tego uczę się jakichś głupot, które mi się w życiu do niczego nie przydadzą. I wydaje mi się, że sporo w tym prawdy.
Od jakiegoś czasu bardzo często czytam: http://tvn24bis.pl/. Ciekawsze od książek, przynajmniej na bieżąco wiem, co dzieje się na świecie. Polskiej polityki za bardzo nie śledzę, bo zwyczajnie męczy mnie słuchanie o 'kilometrówkach', prostackich wyczynach Pawłowicz etc.
Tak zmieniając temat, w tym roku wyjątkowo napisałem do ok. 30 najważniejszych znajomych i przyjaciół życzenia świąteczne. Niektóre SMS-em, a niektóre przez fejsa, a inne przez telefon albo osobiście. I byłem bardzo pozytywnie zaskoczony odzewem.
Cóż, był tydzień odpoczynku, ale teraz trzeba się spiąć, żeby za 3 tygodnie móc znowu się od tego wszystkiego oderwać. Swoją drogą fajny model, 4-5 tygodni pracy, potem tydzień wolnego i zapomnienia się. Na pewno poprawia to moją efektywność, a i samopoczucie, więc polecam.
A, i chyba jeszcze nie pisałem. Maturę próbną z polskiego napisałem na 84%, więc jestem zadowolony.
Także tego, poczytam i za 1,5 godzinki spać.
R.

12/24/2014

Życzenia

W tym szczególnym dniu pragnę życzyć zdrowych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia
i wszelkiej pomyślności w nadchodzącym roku 2015, a Maturzystom 2015 dostania się na wymarzone kierunki i uczelnie!!!
J
R.

12/23/2014

[133] my Warsaw

Post powstał wczoraj, ale zastanawiałem się, czy wrzucić go w takim kształcie. Postanowiłem, że tak, w końcu to mój blog i mogę pisać tak, jak chcę.
___________________________________________

Joł,
nie było mnie chwilę, ale teraz już jestem. Tak jak pisałem, przez ostatni tydzień gościłem na warszawskich salonach. W skrócie opiszę, co się przez ten czas działo. 
Generalnie było super (jak zawsze), gdyby nie jedno ALE, jednak o tym może później. Zgodnie z planem w nocy z soboty na niedzielę zrobiliśmy sobie z K. i B. rundkę po klubach, w sumie 4 (chyba, bo raczej niewiele pamiętam). Jeszcze przed wyjściem wprawiliśmy się w dobry nastrój dzięki whisky. Już na początku, przed pierwszym klubem, miała miejsce sytuacja, które 'uwielbiam', a mianowicie dresy awanturowały się z bramkarzami, żeby ich wpuścić. Niestety, jakaś selekcja musi być, ale my we trzech elegancko ubrani, więc spoko. Tam było trochę nudno, niemniej jednak ciekawie jest obserwować ludzi, którzy są pijani jak ś...e. Szczególnie taka jedna 30-tka zwróciła moją uwagę (tu jeszcze bez żadnego podtekstu). Tam jako-tako kontaktowałem, więc przełożyłem dowód, karty i $ z portfela do kieszonki w koszuli. Okej, dopiliśmy te nasze drinki, piwa i zmieniliśmy lokal. W międzyczasie zjedliśmy z B. kebaba (i dobrze, bo jedzenie bądź co bądź osłabia %%%) i zrobiliśmy coś, o czym dla dobra Czytelników, a w szczególności Czytelniczek, nie napiszę. Później standardowo na Mazowiecką. Najpierw w dwóch klubach było raczej tylko 'dopijanie się'. Ale za to w czwartym było bosko. Ach, ale jeszcze przed wejściem do któregoś przybytku jakiś koleś do K.: "Ej masz jakiś problem?" I już się zaczynało. K.: "Ja nie, ale chyba ty masz". I wtedy wkroczyłem ja (sam się sobie dziwię) i ich rozdzieliłem. Ja odważny, szkoda że tylko po %. W środku na początku wiadomo - drinki, ale nie wiem, ile i czego, bo K. zamawiał. B. już nie pił, w ogóle był prawie trzeźwy. Za to ja z K. mocno wstawieni, chociaż K. bardziej, bo nic nie jadł. Pamiętam, że kręciliśmy we dwóch z jakimiś fajnymi studentkami prawa (?), a K. tańczył z jedną na stole etc. Wszystkie hamulce nam puściły. Koniec końców wychodziliśmy uwieszeni wzajemnie na swoich ramionach, bo samemu to byłoby ciężko. Haha i to szukanie breloka po kurtkę. Normalnie miałem sen na jawie, nie przesadzam, w pewnym momencie straciłem kontrolę. I później wracaliśmy do domu przez pół Warszawy na piechotę, bo żadnemu nie przyszło do głowy zamówić taxi (nie, $ akurat nie stanowiło problemu). Ale przez te dwie (?) godziny co się nagadaliśmy, to nasze. Potem nie pamiętam, obudziłem się następnego dnia koło południa na podłodze w sypialni, na szczęście jest tam mięciutka wykładzina.
Podsumowując, Drodzy Czytelnicy, wniosek jest z tego taki, że czasem po prostu TRZEBA się zapomnieć, bo inaczej to można zwariować.
Niestety, większość innych znajomych albo w rozjazdach, albo zajętych. Spotkałem się z moją przyjaciółką E. na kolacji, a tak to raczej stacjonarnie w domu. Skończyłem The Last of Us i przeszedłem jeszcze Call of Duty Modern Warefare, świetne gry. W czwartek wieczorem, a właściwie w nocy, wypiliśmy jeszcze z K. co nieco, rano znalazłem 14 butelek po piwie. Jak na nas dwóch to dobry wynik, K. wypił może z 5, bo następnego dnia do pracy, a ja resztę.
I wszystko byłoby super, gdyby nie to, że niechcący rozwaliłem K. stolik w salonie. Zwyczajnie, oparłem nogi i pach. W sumie to skomplikowane, ale na szczęście szyba się tylko odkleiła, a nie potłukła. Już zamówiłem klej, ale nie wiem kiedy dojdzie. Nawet puściłem specjalnie przelew przez Express Elixir, ale chyba nie wyślą przed świętami. Mniejsza z tym, jak klej nie złapie, to zapłacę za szklarza, a jak i to się nie uda, to będę musiał kupić nowy stolik, ale bądźmy dobrej myśli, bo to jednak trochę obciążyłoby mój budżet...
A teraz te 'cudowne' Święta, to wszystko jest takie sztuczne. Ale cóż, jutro muszę wyjść z domu po jakieś prezenty, brrr... w tę pogodę. Przede mną bardzo intensywny czas, muszę ogarnąć na po 6 stycznia sporą część materiału z bio, chemii i matmy, bo powoli ruszamy z arkuszami. I jeszcze to DSD. Po prostu sobie tylko strzelić w łeb. Muszę to wszystko przetrwać, a za miesiąc, jak dobrze pójdzie, znowu na tydzień do Warszawy. I tym żyję, tutaj chcę tylko napisać maturę i to wszystko. A zaraz po może się wyprowadzę wiadomo gdzie, pod pretekstem jakiejś pracy czy czegoś tam. Jeszcze tylko pięć miesięcy i wolność od tego wszystkiego.
Późno już, idę spać.
Dobranoc
R.
P.S.
Na studniówkę NIE IDĘ, a próbnej matury z CKE siłą rzeczy nie pisałem, nawet jeszcze do niej nie zajrzałem.

12/13/2014

[142] !

Wczoraj (a właściwie dzisiaj) koło 1 w nocy, ja do spania, a tu nagle telefon:
K. i B.: Siemano, chcesz wpaść?
Ja: Jasne, może w środę?
K. i B.: W środę to za późno, dawaj jutro (dzisiaj) albo w niedzielę.
Ja: Spoko
[...]
Wobec tego zaraz jadę do Warszawki, prawdopodobnie na cały tydzień! Jestem bardzo szczęśliwy, dzisiaj robimy sobie z K. i B. rundkę po warszawskich klubach, aż się boję haha
Tylko ciii... rodzice nie wiedzą, myślą, że będzie bardzo grzecznie. I tak są źli, że nie pójdę do szkoły w tym tygodniu, ale trudno!
Pozdrawiam
R.

12/09/2014

[146] 66 i widać koniec

66% - to mój wynik z biologii. Komentarz? Może najpierw ten mojej nauczycielki od bio: "Nie jest najgorzej, ale trzeba dalej bardzo mocno pracować". Mój komentarz: "jak na tę chwilę - spoko". W klasie średnia wyniosła 47% (i 90% z nich chce iść na medycynę, doprawdy wolne żarty), natomiast w klasie równoległej - coś koło 58-59%, nie pamiętam dokładnie. W zeszłym roku średnia wynosiła 75% (!), więc tegoroczna próbna matura poszła kiepsko. Sorka mówi, że jest wściekła na klasę (a na mnie - Bogu dzięki - nie). I ma rację, bo jeżeli w zeszłym roku jej poprzednia klasa napisała na 75%, a w tym roku aktualna klasa na te 47%, no to chyba jest coś nie tak z klasą. Nieskromnie pochwalę się, że mój wynik był najlepszy w klasie. Także nie jest źle. Sorka podbudowała mnie również, mówiąc, że w sumie to całkiem ładnie odpowiadam na te pytania maturalne, które z nią robię, przynajmniej w porównaniu z jej innymi uczniami. Chyba wie, co mówi.
Poza tym jutro mam pisać genetykę, ale mam nadzieję, że uda mi się to przepchnąć na przyszły tydzień, biorąc dodatkowo pod uwagę, że na tym sprawdzianie będzie też biotechnologia i uwaga - genetyka molekularna, a nie same krzyżówki. Jak się nie uda, to trudno. Piątki na semestr i tak nie będę mieć, bo z tej próbnej matury wstawiła mi 3, więc nie ma szans. Ale oceny nie są ważne, nigdzie się nie liczą, tylko ewentualnie ładnie wyglądają. Najważniejsze, że tak z biologii, jak i z chemii - WIDAĆ KONIEC!
Nie pamiętam, czy już o tym wspominałem, ale 18 grudnia piszę próbną maturę z chemii, tę z CKE. Będzie ciekawie. A i jeszcze polski (przynajmniej ta część 'czytanie ze zrozumieniem', bo wypracowań jeszcze nie sprawdziła) poszedł mi też dobrze, 19/20 pkt., znowu najwyższy wynik w klasie. Nie wiem, czy się z tego cieszyć, bo znowu się na mnie przez to wszystko 'obrażą', jakby to była moja wina, że zwalili matury. Cóż, taka szkoła, a raczej 'dom wariatów', jak to określam ja, paru moich kolegów i koleżanek, a także niektórzy nauczyciele (!).
Od stycznie chcę zacząć korki z matmy R, już nawet mam dwóch nauczycieli ze swojej szkoły na oku, ale wciąż nie mogę się zebrać.
Cały czas biję się z myślami, czy w ogóle iść na studniówkę? Kasa zapłacona, bynajmniej nie 200 złotych, ale nie pieniądze są najważniejsze. Szkoda mi czasu i nerwów, tak - nerwów. Także na razie stanęło na tym, że nie idę, chociaż Z. bardzo mnie zachęca, bo chce iść ze mną, bo 'wy to macie takie piękne studniówki, co roku świetny motyw ble ble ble"...
Oprócz szkoły, nie wiem, kiedy uda mi się wyskoczyć do Warszawy. W ten weekend i co najmniej do połowy przyszłego tygodnia na pewno nie, bo K. jest zbyt zajęty, podpisuje gigantyczny kontrakt, więc nie mogę Mu zajmować za dużo czasu, chociaż często i raczej długo rozmawiamy przez telefon, także jesteśmy na bieżąco. Ja jestem wykończony szkołą i nauką, K. swoimi sprawami, więc możemy się sobie wzajemnie wyżalić i nie tylko haha. Potem wiadomo - Święta, a po Świętach K. wyjeżdża, a mi nie chce się siedzieć, bądź co bądź, w pustym mieszkaniu, bo większość znajomych i przyjaciół raczej też w rozjazdach. Ale mam być dobrej myśli, jak to powiedział K., może jakoś uda się spotkać. Bardzo cenię sobie takiego Przyjaciela. Także spoko. W pierwszy tydzień ferii, czyli trzeci tydzień stycznia też do Warszawy: spektakl, osiemnastka koleżanki itd. Zapowiada się przyjemnie, chociaż powinienem siedzieć w książkach, ale co tam.
Na czwartek znowu milion zadań z cudownej analizy matematycznej, ciągłość funkcji, asymptoty etc. Porywające... Ach zapomniałbym, w czwartek mam od 8 30 2,5h zegarowe (!) polskiego. Wyjdę chory. Jeszcze robimy teraz dwudziestolecie międzywojenne, a to chyba sami erotomani albo ludzie 'TAKIEJ orientacji', jak to określa moja polonistka (Schulz, Czechowicz...), aczkolwiek ja jestem bardzo tolerancyjny i nic do nich nie mam, chociaż ta twórczość Schulza jest dziwna, nawet bardzo. A jeszcze dziwniej rozmawia się o niej sam na sam z nauczycielką...
Ale się rozpisałem. Kończę. Posiedzę jeszcze chwilę i spać.
R.
A w słuchawkach dalej Benny!
P.S.
Zaraz Święta, a na Święta chcę sobie sprawić w nagrodę za to wszystko nowego, porządnego laptopa, a trochę później, gdzieś koło marca, jak dobrze pójdzie - PS4. Nie wszystko na raz [a dzieci w Afryce głodują...]

12/05/2014

[150] Zmęczenie materiałem

Jestem bardzo zmęczony tym wszystkim. Potrzebuję trochę wolnego, wolnego od wychodzenia z domu, czyli Świąt. I tak będę się w nie uczył, to samo w ferie. Ale to jest i tak inaczej. Od przyszłego semestru chcę sobie zrobić dodatkowe 1-2 dni wolne w tygodniu, żeby nie musieć się nigdzie ruszać i móc się w spokoju uczyć. Zobaczymy, co z tego wyjdzie...
Ten weekend będzie pracowity. Na poniedziałek muszę nauczyć się biotechnologii, bo będę całą lekcję robił zadania maturalne z nauczycielką. W sumie spoko. Na środę natomiast muszę nauczyć się genetyki, gdyż mam sprawdzian z tych krzyżówek, chorób etc. Dobrze, że zaliczyłem już wcześniej genetykę molekularną. To biologia. Z chemii muszę w końcu zrobić na poniedziałek zadania z aldehydów i ketonów. Nie ma ich jakoś zbyt dużo, coś koło 100. Wypadałoby również ogarnąć na nowo redoxy, bo prawie nic z nich nie umiem. Z matematyki natomiast muszę przerobić zadania z granic funkcji. W sumie nie jest to takie najgorsze, jak załapie się, o co chodzi, jednak zabiera sporo czasu. Chcę też zacząć powtarzać matmę do matury. Biologię i chemię zacznę w ferie, bo wtedy będę mieć zrobiony cały materiał.
Także podsumowując powyższe, jest raczej nudno i ciężko. Pozytywnych akcentów jakoś też mało, dlatego mam już tego trochę dość. Ale muszę wytrzymać jeszcze troszeczkę.
Pozdr.
R.
Motywująco:
P.S. Zakochałem się w Bennym!
P.S. 2 Dzisiaj 150 dzień przed maturą, trzeba brać się do roboty!