11/13/2015

siema

Jestem, żyję (jeszcze) i studiuję medycynę. Jest ciężko, ale postaram się tu wrócić, bo bardzo dużo się dzieje i bardzo dużo się u mnie zmieniło.
R.

2/13/2015

[80] szkoła jakiej nie znałem

Joł, 
i znowu długo mnie nie było. Ferie minęły bezpowrotnie już dwa tygodnie temu. Nie pamiętam, co robiłem w drugim tygodniu. Po powrocie do szkoły trzeba było wrzucić najwyższe obroty. To tempo utrzymuje się cały czas. Jednak dzięki temu z biologii skończyłem już prawie cały materiał, został mi tylko jeden temat: "Antropogeneza" i arkusze! Wreszcie. Z chemii cały materiał z liceum skończyłem już tydzień temu i zrobiłem arkusz. Wynik: 81%, sprawdzone przez egzaminatora. Wszyscy robią wielkie oczy ze zdziwienia, bo do matury przecież jeszcze 2,5 miesiąca. Ciężka praca się opłaciła, teraz mam szanse na 100%. Nauczyciele mnie chwalą, tak do klasy, jak i do siebie nawzajem. Więc chyba jest dobrze.
Niemniej jednak jestem wykończony fizycznie i psychicznie. Piję dwie, trzy kawy dziennie. Chociaż nie, 'dziennie' to złe słowo. Pierwszą kawę piję bowiem ok. 17-18, drugą o 20, a trzecią koło 21. Właściwie jest to 'mleko z trzema łyżeczkami kawy', jak to mówi Z. Co do Z. to była świetna okazja, żeby nieco poszerzyć naszą znajomość, ale przez swoją wygodę ją zmarnowałem, długo by opowiadać. Nieważne. Staram się trochę odrywać od tej nauki. W zeszłym tygodniu byliśmy z R. i jeszcze jednym kolegą na łyżwach, nikt nie zaliczył gleby. Po szkole zazwyczaj też chodzimy na jakąś kawę albo do 'subka' na śniadanie, więc można trochę odpocząć. Dzisiaj na przykład spędziłem bardzo przyjemne popołudnie z O., koleżanką z klasy. Było spoko, wypiliśmy dobrą kawę, zjedliśmy gorące pączki i... spalone frytki. I niby wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że 3 godziny siedziałem w palarni, bo O. pali, i to dużo. Ale coś za coś. Potem O. zademonstrowała swoje umiejętności jako kierowca. W międzyczasie poznałem rodziców O., mama lekarz, ojciec deweloper. Spoko ludzie. O. opowiedziała też historię, jaka zdarzyła się jej babci, internistce. Ostrzegam, że jest obrzydliwa. Mianowicie pewna pacjentka zgłosiła się do owej lekarki i zostało stwierdzone u pacjentki zarażenie tasiemcem. Tak więc lekarka przepisała odpowiednie leki na zabicie pasożyta. I leki zadziałały. Pasożyt został wydalony z kałem. I teraz uwaga: pacjentka przyniosła lekarce tego tasiemca w słoiku. Jak pierwszy raz to usłyszałem to mnie zemdliło, naprawdę.
I jest kolejny powód, żeby dostać się do Warszawy. Mianowicie, jakby i O., i mi udało dostać się na WUM, to mamy mieszkanie. Tata O. niedawno kupił takowe, ponad 100 metrów, dwupoziomowe. I mam zaproszenie do mieszkania, jeśli się dostanę. Także spoko.
Teraz moje lekcje indywidualne odbywają się w luksusach. Dosłownie. Ze swojej klaustrofobicznej salki zostałem czasowo przeniesiony na drugie piętro, do tajemniczego gabinetu. Jest to dawna palarnia dyrektora, niewiele osób (właściwie nikt) wie o jej istnieniu i panujących w niej warunkach. Jest to bowiem dwupokojowe pomieszczenie. Wszystko nowe, odremontowane. Z korytarza wchodzi się do przedpokoju ok. 1,5x1,5 m. Są trzy pary drzwi. Pierwsze prowadzą do prywatnej toalety, drugie do gabinetu, w którym znajduje się aneks kuchenny, dwa zlewy, dwa mięciutkie, głębokie fotele. biurko i fotel biurowy. Żyć nie umierać. Ach i jeszcze najważniejsze: trzecie tajemnicze drzwi. Mniejsze od pozostałych, pomalowane białą, olejną farbą, zablokowane ryglem, ciężko je odtworzyć (następnym razem może wstawię zdjęcie). Ale co to dla mnie i dla R. Siłą otworzyliśmy owe drzwi i ukazało nam się bardzo dziwne pomieszczenie o wymiarach ok. 1x1 m. Zawalone jakimiś pudłami. Ale za pudłami znajduje się drabina na poddasze. Zaś z poddasza można wyjść na balkon widokowy, który znajduje się na dachu szkoły. Nikt nie wie jednak o jego istnieniu. Dlatego też w przyszłym tygodniu wchodzimy tam z R.! Jestem głupi, ale nie mogę się doczekać!
Miałem też swoje pierwsze zajęcia w ramach koła olimpijskiego, jutro mam kolejne, ale o tym może innym razem.
Oj rozpisałem się. Uciekam do zadań z chemii.
R.

1/23/2015

[101]

Hej,
trochę mnie nie było. Mam teraz ferie. Myślałem, że będą one bardziej produktywne, ale nie są, przynajmniej na razie. W poniedziałek miałem o dziwo lekcje - 2 godziny. We wtorek też i musiałem kupić swojemu germaniście bilet parkingowy, bo biedaczek nie miał nawet 5 blaszek przy sobie, a parking przy szkole nieczynny i to na dłużej. Zrobiłem w czasie tych lekcji tę maturę próbną z CKE na poziomie rozszerzonym i wyszło 92%-94%, jak to ocenił nauczyciel-egzaminator. Więc bardzo ładnie, jedyne, co mi gorzej idzie, to część dotycząca gramatyki. Pytania zamknięte i wypracowania piszę na maxa. W środę drugi tydzień z rzędu zaspałem na biofeedback, więc od przyszłego przełożyłem na trochę później. Wracając do środy, po południu odwiedziłem lekarza, a następnie od razu do Wawy. Tam najpierw do Zachęty. Wystawa 'Postęp i higiena' bardzo ciekawa. Później do Teatru Dramatycznego na 'Króla Edypa'. Jeżeli mam być szczery - spektakl był dobry, ale nie rewelacyjny. Wszystko tego dnia było biegiem, więc tylko rano zjadłem płatki z mlekiem, a cały dzień nic. Dopiero o 23 zjadłem w domu obiad. Niestety nie mogłem zostać dłużej, bo K. zajęty, kontrakt wciąż niepodpisany. Było przykro wyjeżdżać, ale z drugiej strony to, co działo się w autokarze, jakie dyskusje się toczyły - bezcenne. Więc nie było źle. Wczoraj natomiast cały dzień właściwie nie robiłem nic, dopiero wieczorem wyskoczyliśmy z R. na kawę i do kina (R: 'brzmi jak randka', Ja: 'wybacz stary, wolę dziewczyny'). Ale było bardzo spoko. Seans skończył się po północy. Liczyłem, że zahaczymy jeszcze o jakiś bar albo klub, ale strasznie rozbolał mnie brzuch, tzn. nie żołądek po zjedzeniu, ale jakiś ostry ból w prawym podbrzuszu, który trwał 4 godziny. Momentami myślałem, że aż mi coś pęknie w środku, ale obmacałem sobie ten brzuch na wszystkie sposoby, pouciskałem etc. i nie było żadnych poważnych objawów, więc olałem. Przeszło samo, ale dopiero w domu.
A dzisiaj wstałem o 12, wysłałem maila, który miał wyjść o 10, ale nieważne. Załatwiłem R. jakieś specjalne gwoździe do jego nowego dzieła artystycznego. Projekt wygląda bardzo fajnie. Przy okazji spotkaliśmy się, więc spoko.
Cały czas przygotowuje się do tych moich zajęć. Kto by pomyślał, że będę prowadził własne koło olimpijskie...
Poza tym raczej w porządku. Chyba wrócę do tej cudownej ekologii i amin.
Pozdr
R.
P.S.
A do matury zostało 100 dni i 14 godzin!

1/14/2015

[110] DSD

Zdałem DSD II (część ustną) na C1. Zdobyłem 18/24 pkt., więc jest to całkiem ładny wynik, przynajmniej tak twierdzi zgodnie 5 germanistów. Tak więc oficjalnie - umiem biegle mówić po niemiecku. Fajne uczucie. Teraz czekamy na wyniki części pisemnej, która była w grudniu. Przyjdą one tak kwiecień/maj. Kilka osób ode mnie z klasy jednak nie zdało, pomimo że nie wszyscy nawet przystępowali. U mnie też łatwo nie było. Temat prezentacji się o dziwo Niemce-egzaminatorce nie spodobał, chociaż w maju sama go zaakceptowała... Jednak stwierdziła, że owszem, temat powinien być 'głębiej' potraktowany, ale 'sehr hohe Sprachkenntnisse' wyrównały wynik.W sumie najbardziej szkoda mi P., bo nie zdał, a zrobił specjalnie na egzamin różne słodkości...
Zaraz ferie, mam nadzieję, że w pierwszym tygodniu uda się wyskoczyć na chwilę do Wawy. Stolik żyje, 'choć nie wygląda to optymistycznie', jak stwierdził K. Niedobrze.
W drugim tygodniu mam już poumawiane lekcje, więc muszę być. Z chemii mamy w końcu zacząć arkusze. Z bio może też. Najprawdopodobniej zrezygnuje z matmy R, nie da się złapać wszystkich srok za ogon.
Po feriach mam natomiast samodzielnie prowadzić koło naukowe dla ~10 osób. Przygotowałem już nawet autorskie materiały. Nowe wyzwanie, fajnie. A do tego dostanę jeszcze za to $$$ od szkoły.
To tak w skrócie. Wracam do nauki, teraz ekologia.
R.
Super:

1/01/2015

[124] Nowy Rok - nowe otwarcie

Już od półtora miesiąca nad tym myślałem i dzisiaj podjąłem decyzję:

Z POCZĄTKIEM 2015 ROKU BLOG BĘDZIE ZNOWU PUBLICZNY

Następuje też zmiana nazwy na R. i medycyna, zaś nowy adres jest taki rimedycyna.blogspot.com
Nie mam pewności, czy dobrze robię, ale spróbuję raz jeszcze.

Życzę Wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku 2015!

R.