8/25/2014

Społeczny R.

Przepraszam, że się wczoraj nie odzywałem, ale no cóż - trzeba też kiedyś się uspołeczniać.
Mianowicie, we wczorajsze popołudnie siedzę sobie nad tymi nieszczęsnymi ciągami i nagle telefon: 
- Siema, co robisz?
- Uczę się matmy.
- Serio, o ja pier... A musisz to robić?
- No w sumie nie muszę.
- To wpadaj do mnie, posiedzimy razem, bo strasznie się nudzę.
- No okej.
Było to może koło 16, zaś o 18 byłem już na drugim końcu miasta. W ogóle to długo już nigdzie nie wychodziłem, więc pomyślałem sobie, że dobrze mi to zrobi. A teraz mały paradoks: skoro planuję być lekarzem, to powinienem dbać o swoje zdrowie. Tymczasem mój Pan Doktor kazał mi odstawić jeden z trzech leków, które biorę, bo stwierdził, że to już za dużo dla wątroby, a ja wczoraj rozkosznie wypiłem sobie kilka piw. No, to na pewno wzmocniło tę nieszczęsną wątrobę. Jakbym mu dziś o tym powiedział, to chyba by mnie zabił. Ale nie czuję się jakoś źle, pomimo 4 godzin snu, więc raczej wszystko jest okej. Poza tym było całkiem spoko, nawet jak dla mnie, istoty całkowicie aspołecznej. Dawno się nie widzieliśmy z C., więc było sporo do opowiadania. Najpierw obejrzeliśmy masę zdjęć z wakacji C., później odmóżdżaliśmy się przy "Ekipie z Newcastle" (nie, na co dzień tego nie oglądam, bo nawet nie mam w pokoju MTV), a następnie oglądaliśmy MTV VMA. Utwierdziło mnie to tylko o słuszności decyzji o pójściu na kurs angielskiego, bowiem program nadawany był w całości w tymże języku, a ja jednak niewiele rozumiałem.
Natomiast dzisiaj dzień minął niestety mało produktywnie. O 9 30 wróciłem do domu, szybki prysznic, płatki z jogurtem na śniadanie i biegiem do lekarza. Po południu dokończyłem "Chłopów" i dalej robiłem te cudowne ciągi (BTW nie wiem, kiedy je skończę, strasznie wolno mi to idzie). Koło 16 odezwałem się wreszcie do K. z Warszawy, na co zbierałem się od dwóch dni. Wypadałoby w końcu się tam wybrać, odwiedzić jego i kilku innych znajomych, bo ostatnio widzieliśmy się ponad miesiąc temu, a z K. bardzo dobrze się nam rozmawia (głównie w nocy, po %%%). Strasznie dziwna sprawa, że w Warszawie mam więcej znajomych i przyjaciół, z którymi zawsze mogę się spotkać, niż w moim rodzinnym mieście, bo tutaj to może tylko ze 2-3 osoby, a też rzadko się widujemy, każdy ma w końcu swoje życie, więc czuję się trochę samotny.
Później tak koło 17 rowerek, ale tym razem samemu, więc mogłem szybciej i dłużej pojeździć. O dziwo nic mnie nie boli, nie mam zakwasów. Widocznie codzienna, nawet rekreacyjna jazda poprawia (odrobinę) kondycję. A teraz już nic mi się nie chce, jestem wykończony. Jestem w szoku, że obeszło się dziś bez kawy. Końcówka wakacji, trzeba odpocząć ile się jeszcze da.
Nawiasem mówiąc, ciekawe, czy mój ukochany wychowawca zadzwoni tak jak się umawialiśmy, czy też znowu to ja będę musiał się upominać o dokumenty, które miał przygotować, hmmm... Miał odezwać się wieczorem, jest wpół do 9, ale znając jego zwyczaje, to może równie dobrze przypomnieć sobie koło 22-23...
Życzę miłego wieczoru
R.
Bardzo ładna piosenka, dopiero wczoraj pierwszy raz słuchałem podczas VMA:

2 komentarze:

  1. O widzę, że poznałam drugiego "nołlajfa" jak ja :D Ja niestety w wakacje w ogóle się nie uczyłam, w sumie dopiero w połowie podjęłam ostateczną decyzję co do matury, więc trochę to usprawiedliwione :P Co do języka angielskiego ja mam to szczęście, że zawsze go lubiłam i całkiem biegle w nim mówię, więc żadnej dodatkowej nauki nie będzie :P
    Ja jako przyszły lekarz te z trochę się "osłabiłam" operacją kręgosłupa, lekami, inne dolegliwości też mam, za przeproszeniem, z dupy wytrzaśnięte. Ale to chyba taka reguła, im ktoś większe ma kłopoty ze zdrowiem tym bardziej medycyną się interesuje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha ja też tylko przez ostatnie 2 tygodnie wakacji, a tak to nic :D Co do matury to ostatecznych decyzji jeszcze (niestety) nie podjąłem. Bardzo zazdroszczę tego angielskiego, świetnie, że sobie z nim dobrze radzisz, bo to otwiera wiele dodatkowych drzwi :) Ja 'uczę się' go dosłownie od przedszkola, a poziom raczej słaby, przez co znielubiłem ten język :(
      A z tą regułą masz 100% racji, również mam x dziwnych chorób i 'choróbek', niektórzy mówią mi, że jestem lekomanem. Ale medycyna i lekarski to cała moja przyszłość, nie wyobrażam sobie niczego innego (no chyba, że prawo <3). Tak samo mój dobry kolega, po wielu bardzo poważnych przejściach zdrowotnych, a też robi wszystko, co tylko może, żeby dostać się na lek, ale niestety różnie mu to wychodzi :(

      Usuń

Uprzejmie informuję, że wszelkie formy dyskredytowania mnie i moich poglądów nie będą tolerowane, a komentarze tego typu - niezwłocznie usuwane.