8/30/2014

Super! vol. 2

Będzie trochę długo...
Dzisiaj był trochę zwariowany dzień, ale koniec końców całkiem spoko.
Poranek minął powoli i leniwie. Z nudów doszlifowałem te moje maturalne plany pracy na ten rok szkolny, po czym dowiedziałem się, że jednak muszę iść na głupi ślub. Piszę 'głupi', ponieważ panny młodej i jej rodziców nie trawię, ale to na ich własne życzenia. Jeżeli przez 5-8 (?) lat żyją obrażeni na mnie i moich rodziców, nie bardzo wiadomo o co, a na 2 lata przed ślubem swojej córki nagle znowu chcą być 'normalną' rodziną, tylko dlatego, że mój tata jest ojcem chrzestnym tej dziewczyny, no to sorry, ale ja czegoś takiego nie kupuję. Sam fałsz, ot co.
Na rzeczony ślub poszedłem tylko i wyłącznie dlatego, gdyż zmusiła mnie do tego moja mama (która nawiasem mówiąc też nie chciała w tym uczestniczyć), bo przecież wszyscy będą mówić, że jestem chamem, gburem etc., ponieważ wykręcam się z większości takich 'rodzinnych' imprez. No cóż, i tak wiem, że w ten sposób o mnie mówią, chociaż nie powiedzą mi tego prosto w oczy. Trudno, ich sprawa. Przecież lepsi są moi kuzyni i kuzynki, którzy nie mają wprawdzie praktycznie żadnych perspektyw tak edukacyjnych, jak i zawodowych, ale za to imprezują, ile wlezie. Zależy, jakie kto ma priorytety...
Wracając do tegoż ślubu, żeby podkreślić swoją niechęć do nich, nie zakładałem garnituru, lecz ubrałem się tak samo albo może niewiele lepiej niż na co dzień do szkoły. Niemniej jednak we wrześniu na drugi ślub i wesele (na które oczywiście się wybieram) innej osoby z mojej rodziny ubiorę się jak najbardziej elegancko. Taka właśnie ze mnie wredota.
Hmm, ciekawe, ile to państwo młodzi ze sobą wytrzymają... 2-3 lata, raczej nie dłużej. Podczas ślubu najbardziej podobał mi się moment składania przysięgi małżeńskiej. Pan młody wymawiał ją z takim przekonaniem, jakby czytał np. przepis na ciasto. Ale i tak nic nie przebije tych słów pana młodego: "W imię Ojca, i Ducha... yyy... tego... Amen". I w tym momencie, nie mogąc się powstrzymać, delikatnie parsknąłem śmiechem. Chociaż w sumie to nie wiadomo, czy z czegoś takiego się śmiać, czy raczej należałoby współczuć...
Zaraz po tym nieszczęsnym ślubie, który był o 15:30 (wcześniej się już chyba nie dało), kazałem się odwieźć do domu. Jakoś nie skusiło mnie huczne i, jakby to powiedzieć, bogate wesele 'w najlepszym **** hotelu w mieście'. Nie tak łatwo mnie kupić, hehe. Oczywiście mój tata poleciał pierwszy, moja mama również przez grzeczność poszła. A ja cieszę się, że zrezygnowałem, gdyż na Facebook'u pojawiły się niedawno zdjęcia z tego wesela, na których kilka znajomych, głównie z widzenia, osób ze szkoły chwali się, że właśnie jedzą w takim hotelu. Szkoda słów... Na pewno nie chciałbym się z nimi spotkać i to w dodatku w asyście całej mojej rodziny, gdyż za nimi nie przepadam, bo to zwykli pozerzy.
Gdy wróciłem do domu, zostałem sam. Było mi to bardzo na rękę. Spokojnie spisałem sobie wszystkie arkusze z bio i chem, którymi dysponuję i które muszę przerobić. Wyszło mi około 70 oryginalnych (z CKE i OKE) arkuszy, z chemii zaś około 60 takowych. W zupełności wystarczy, żeby dobrze przygotować się do matury.
Później zjadłem sobie wcale niezły obiadek, dałem obiadokolację psu i za jakiś czas poszedłem z nim na spacerek. Było bardzo przyjemnie, trafiłem akurat taką porę, że nikogo znajomego nie spotkałem i w ogóle ludzi było jakoś mniej niż zwykle, a właściwie prawie wcale ich nie było. Wiem, jestem totalnie aspołeczny, ale zależy do kogo. Po prostu w moim otoczeniu nie ma odpowiednich osób. Zupełnie inaczej w Warszawie, ale nie mogę się tam jeszcze przeprowadzić - niestety...
Wieczorkiem, korzystając z tego, iż byłem w domu sam, wziąłem sobie długą kąpiel. Dzięki niej poczułem się jeszcze lepiej.
A i zupełnie zapomniałbym napisać. Skoro wszyscy o tym mówią i na Facebook'u i na Twitterze, to ja też dorzucę swoje trzy grosze.

Przychodzę ze spaceru, odpalam laptopa, Facebook'a i nagle totalny szok i niedowierzanie. Donald Tusk został Przewodniczącym Rady Europejskiej!!! Totalna euforia. Przyznam się, że trzymałem za niego kciuki. Już nawet nie chodzi o samego Tuska, którego nawiasem mówiąc popieram, ale o to, że dzisiejsze wydarzenie potwierdziło silną pozycję Polski na arenie międzynarodowej. Bardzo się z tego cieszę, bowiem jest to kamień milowy w naszej współczesnej historii. Naprawdę. Swoją drogą jestem ciekawy, kto zostanie nowym premierem. Może Ewa Kopacz? W sumie z obecnych kandydatów najbardziej mi ona odpowiada, z różnych względów, głównie osobistych.
Inna bardzo ciekawa sprawa to fakt, że partie typu PiS są trochę zdezorientowane i nie bardzo wiedzą, co się właściwie dzieje. Na ich profilach na Fb czy Twitterze zupełna cisza. Haha swoją drogą ciekawe, jaką teraz przyjmą linię. Do tej pory w każdej, dosłownie każdej, ich wypowiedzi padała krytyka Tuska. A teraz, hmmm... Bardzo interesujące, serio jestem ciekawy, co teraz wymyślą. Dobra, koniec tego politykowania.
Powstał prawie epos, mam nadzieję, że nie zanudziłem.
Życzę Wszystkim miłego wieczoru i cieszmy się, jest z czego.
R.
Po prostu piękna:
P.S.
Przepraszam za politykowanie, na ogół staram się być apolityczny, a przynajmniej takiego udawać, ale takie wydarzenie...

2 komentarze:

  1. czasem z rodzina najlepiej wychodzi sie na zdjeciu :)
    PS co to za tag: pies? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha dokładnie :D
    a tag dlatego, bo gdzieś tam w tekście przewinął się pies :-)

    OdpowiedzUsuń

Uprzejmie informuję, że wszelkie formy dyskredytowania mnie i moich poglądów nie będą tolerowane, a komentarze tego typu - niezwłocznie usuwane.